fuerta

fuerta

piątek, 3 czerwca 2016

Bycze jądra ( !)


Czy to jeszcze ciekawość, czy jednak już snobizm i celebrycka próżność ? A może po prostu szacunek dla zwierzęcia, które jeśli już się je - to w całości ?
Tak oto wygląda porcja jąder do skonsumowania w znanej restauracji ED RED. Wiem, że robię im tu reklamę, choć podkreślam, że wszelkie uwagi i wpisy na tym blogu są całkowicie obiektywne i takie zawsze będą.
Mistrz Chrząstkowski, znany w kulinarnym świecie daje tu upust wielu fantazjom. Sama siebie uważam za świadomą konsumentkę, ba, smakoszkę, zaimponować mi trudno, na dobrym jedzeniu się znam, choć nie piszę o nim na specjalnych blogach, dość już ich wokół.
Jednak czasem się pokuszę...
Ed Reda znam w wielu odsłonach, wszystko oparte na dobrym produkcie, a dla mnie to właściwie podstawa, o smakach, tak jak i o gustach, trudno dyskutować.
Od wielu lat jestem nieortodoksyjną wegetarianką, co oznacza, że mięso jem bardzo, bardzo rzadko. Płaczę z bezsilności nad losem zwierząt w obozach koncentracyjnych jakimi są współczesne hodowle i staram się nie dokładać swojej cegiełki do ich strasznego losu.
Nie rozumiem natomiast dlaczego jeśli ktoś je mięso, to brzydzi się np. jąder czy modnych ostatnio policzków, a wcina kawał...pupy.
Jądro zaledwie nadgryzłam, w sosie z białej czekolady, z rabarbarem i pistacjami ( wszystko śladowo) może nie tyle nie było w moim smaku, co po prostu właśnie odwykłam od mięsa.
Byliśmy we trójkę, wzięliśmy to danie, jako jedno z wielu do degustacji. Jądra zjadł mężczyzna, niech mu służą :)
I jeszcze...Jest jednak coś erotycznego w tym daniu. Gdybym była tu z NIM wieczorem, gdyby była do tego lampka dobrego wina, gdyby...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz