fuerta

fuerta

czwartek, 22 grudnia 2016

Szopki krakowskie - WESOŁYCH ŚWIĄT !

Dziś mój prezent na Święta - szopki krakowskie. Upamiętnienie narodzin Chrystusa w postaci żłóbka i postaciami towarzyszącymi wprowadził w XXIII wieku Franciszek z Asyżu i poprzez franciszkanów kult żłóbka rozprzestrzenił się w całej Europie a potem na świecie.Tradycja szopek krakowskich sięga XIX wieku i kultywowana jest do dzisiaj. Od lat dzieci i dorośli stają do konkursu dla amatorów, który organizuje  Muzeum  Historyczna Miasta Krakowa. Odbywa się on  co roku pod pomnikiem Adama Mickiewicza w pierwszy czwartek grudnia. Najpiękniejsze szopki MHK zakupuje i można je oglądać do 26 lutego w Pałacu Krzysztofory ( Rynek Główny 35). Byłam i ja, to od lat już nasz rodzinny rytuał i zawsze bardzo miłe przeżycie. Szopki są zróżnicowane pod względem staranności wykonania i pomysłów na ujęcia tradycyjnego tematu. Ocenianie są w kategoriach ze względu na  wielkość oraz wiek twórców ( dziecięce, młodzieżowe i wykonane przez dorosłych).                                                    
                                                                                       


Tu artysta ( trochę rozmazane zbliżenie szopki powyżej) umieścił w szopce nawet marsze KOD-u i Czarnych Parasolek ( w lewym rogu na dole).
Poza tym dominowały raczej akcenty związane z Dniami Młodzieży i wizytą Papieża Franciszka.

Wielkim zainteresowaniem cieszyła się też Szopka Smogowa...


...wykonana z elementów starego pieca. Od czasu do czasu zapalała się lampka, która podgrzewała żelastwo i smród był całkiem spory. Tak oto doczekaliśmy się szopki z krakowskim smogiem zamiast smokiem, co za czasy !

Bardzo sympatycznie prezentują się ( jedyne za szybą) szopki miniaturowe, które można oglądać nawet przy pomocy lupy, jak tę, umieszczoną w pudełku po zapałkach...


                 Naprawdę trudno wybrać tę jedną najładniejszą, wszystkie chwytają za serce. Także prace wykonane przez osoby niewidome i cierpiące na autyzm w ramach terapii przez sztukę prowadzonej przez specjalistów.
A w podziemiach muzeum warsztaty dla dzieci ( polecam też zerknąć na stronę www.mhk.pl/szopka)
oraz dalsze inne prace wykonane przez najmłodszych z krakowskich przedszkoli i szkół.






Niektóre szopki można też oglądać w pobliskich sklepach, hotelach, restauracjach czy kawiarniach, jak choćby tej przy ul. Jagiellońskiej, w której czas się jakby zatrzymał...

Życzę wszystkim pięknych, spokojnych i radosnych  Świąt Bożego Narodzenia.
Życzę miłości i empatii.

Do obejrzenia : )

https://www.youtube.com/watch?v=K8uBuVw1QSI

 a do posłuchania :
http://gloria.tv/?media=479543&language=3SsSaAhbCEf





środa, 21 grudnia 2016

Berlin

Miałam nie pisać na tym blogu o polityce, ale czasem trudno jest dystansować się od rzeczywistości. Bliska wyjazdu na tegoroczny jarmark była moja córka, która tak lubi Berlin...Ja też byłam tam niedawno...Świat jest już nieprzewidywalny. Można sobie pisać o hygge, życiu slow, czekoladzie itp., ale istnieje równolegle zło z którym trudno się zmierzyć i z którym trudno walczyć, bo jak można walczyć z kimś, komu nie zależy na życiu, także własnym ?Czy jedyną walką może być po prostu życie dalej...?
W naturalnym odruchu po usłyszeniu o zamachu zadzwoniłam do mojej przyjaciółki z Niemiec,  a ona powiedziała: " Wiesz, to straszne co się stało, ale jeszcze gorzej mają ludzie w Aleppo..."

niedziela, 18 grudnia 2016

WIGILIA


Tłumy na Rynku w Krakowie 18 grudnia to po prostu WIGILIA. 
To już 20- te jubileuszowe wydanie tego wydarzenia, Wigilia dla biednych organizowana przez krakowskiego restauratora i filantropa Jana Kościuszkę. Dwadzieścia lat temu wydano 5 tysięcy posiłków, w ubiegłym roku 50 tysięcy, dzisiaj pewnie padł kolejny rekord.Tłum ludzi zapełnił całą płytę Rynku po stronie ratusza. 
W tym roku ludzie dodatkowo mogli bezpłatnie skorzystać z pomocy lekarskiej w rozstawionych obok namiotach. 
Widok tej Wigilii chwyta za serce. W jej organizację zaangażowana jest duża grupa firm i wolontariuszy, ale przede wszystkim jestem pełna podziwu dla pomysłodawcy i głównego organizatora. 
Na koniec wszyscy dostawali prezenty - produkty  od sponsorów.

wtorek, 13 grudnia 2016

13 GRUDNIA

Dla nas Polaków to trudna data i na pewno trzeba o niej pamiętać, aby Stan Wojenny nigdy już się nam nie przydarzył.

A na rozluźnienie informacja ze Szwecji, w której jak niektórzy wiedzą miałam być, ale sprawa się przesunęła. 13 grudnia obchodzone jest tam radosne święto Świętej Łucji o czym przypomina mi pani Elwira z Visitsveden.
                              Zdjęcie: Cecilia Larsson Lantz/Imagebank.sweden.se   
13 grudnia, w najkrótszym dniu w roku, Skania oddaje część Św. Łucji, Królowej Światła. Zwyczaj obchodzenia dnia Świętej Łucji sięga początków chrześcijaństwa w Skandynawii, kiedy to król Kanut ogłosił, iż Święta Bożego Narodzenia będą trwały od 13 grudnia – dnia Świętej Łucji, do 13 stycznia, zwanego dniem Świętego Kanuta.
Tak naprawdę nie wiadomo dlaczego Łucja, święta żyjąca w czwartym wieku na Sycylii stała się tak popularna w Szwecji. Dla pierwszych skandynawskich chrześcijan była ona świętą zwiastującą nadejście słonecznych dni, również przez swe imię oznaczające Światło (łacińskie lux).
Pochód prowadzony przez piękną dziewczynę, odzianą w białą szatę, z głową ozdobioną płonącymi świecami, zwiastuje nadejście czasu radosnego, świątecznego oczekiwania. Wedle średniowiecznego podania Św. Łucja służyła chrześcijanom ukrywającym się w katakumbach, dostarczając im posiłków. Drogę w ciemnościach oświetlała sobie wiankiem z wplecionymi weń świecami.
Współczesna święta Łucja nawiązuje swoim wyglądem do swej protoplastki. 13 grudnia, w najkrótszy dzień w roku, pojawia się na ulicach Malmö, Lund, Ystad i wielu innych miast Skanii. Królowej Światła towarzyszą druhny, również wyłonione w konkursie. Dziewczęta kroczą ze złożonymi, jak do adoracji dłońmi, niektóre niosą zapalone świece śpiewając tradycyjną piosenkę o Św. Łucji. Na placach, w kościołach można posłuchać pieśni chóralnych, rozgrzać się aromatycznym winem, pobawić przy granej na żywo muzyce.
Znalazłam w sieci sympatyczny film w tym temacie : 
https://www.youtube.com/watch?v=IgxZS4mWSrw&feature=youtu.be


poniedziałek, 12 grudnia 2016

Czekolada - 3

Czekoladowe cacuszka pięknie opakowane i ułożone niczym klejnociki. Aby naprawdę popróbować belgijskiej czekolady warto kupować w różnych czekoladziarniach czekoladki na sztuki, korzystać też z ew. degustacji. Ogrom smaków jest oszałamiający. Belgowie produkują ponad 172 000 ton czekolady rocznie,  czego sami zjadają ok. 70 000 ! Oprócz wspomnianej firmy Neuhaus uważanej wraz z Godivą ( charakterystyczne złote opakowania) za najdroższe i najlepsze, największą popularnością cieszą się - Leonidas, mistrzowski Marcolini, Witamer i znacznie tańszy Galler.
W Polsce rzadko można dostać najlepsze wyroby, bo i cena jest wysoka, poza tym degustacja u źródła to zupełnie inne przeżycie. Jest tylko jeden mankament; potem  ma się już tak rozkapryszone kubki smakowe, że naprawdę trudno im dogodzić. Po jakimś czasie ( kiedyś byłam w Brukseli znacznie dłużej), można też mówić o pewnym uzależnieniu, ale ...co tam ...:)
Kto jeszcze nie oglądał - polecam do tego koniecznie stary już dość film z 2000 - "Czekolada" z Juliette Binoche.
Czekolada jest cudownym afrodyzjakiem, doskonałym antydepresantem, nieodzownym antidotum na szare, chłodne jesienne i zimowe dni. Do najsmutniejszych przeżyć na lotnisku zaliczam moment kiedy w Zurychu wyrzucono mi do kosza cały wielki słoik gorzkiej unikatowej kolekcji Lindta, kupionej na Jungfrau/ Top of Europe i choć była to moja wina ( zapomniałam, że jadę tylko z bagażem podręcznym !), to jednak z kolei Belgia kojarzy mi się z niczym nie zakłóconą słodką konsumpcją i impulsywnymi zakupami bez problemu dowiezionymi do celu.

Uwielbiam nowe smaki, ostatnio, po gorzkiej z chili modne są dodatki innych przypraw; grubej soli, pieprzu, szafranu, sezamu, imbiru, kardamonu itp. Jakąś długotrwałą awersję zauważyłam u siebie do modnej lawendy, ale kto czytał mojego bloga uważnie wcześniej - wie dlaczego :)
Dodatki z owoców, kwiatów, nasion, a nawet warzyw ( !) już nikogo nie dziwią, ten biznes bardzo podatny jest na nowości i mody, ale w cenie też zawsze klasyka. Bo czasem najprostsze rzeczy są najlepsze, liczy się jednak SMAK !

A tak w ogóle to :



sobota, 10 grudnia 2016

 CZEKOLADA BELGIJSKA 2 - c.d.                                                                                                                                                                    Do historii belgijskiej czekolady wpisał się przede wszystkim Jan Neuhaus, od którego nazwiska powstała jedna z najsłynniejszych czekoladowych firm. Przedsiębiorca zdradza rodzinny biznes farmaceutyczny i w 1912 roku opracowuje unikatowy przepis na czekoladki z delikatnym, kremowym nadzieniem o smaku śmietanki. wanilii, karmelu... Legendarna firma istnieje do dziś, od Kathleen Theys z NEUHAUS dostaję do publikacji te oto unikatowe archiwalne fotografie. Dobrotliwa twarz ze zdjęcia świetnie współgra z anegdotą - pomysł na praliny wziął się podobno początkowo z chęci ulżenia pacjentom,  przełykającym  gorzkie piguły. Od pomysłu na smaczną osłonę niedobrego smaku wewnątrz, do stworzenia całej pysznej całości, już nic nie mającej wspólnego z farmacją, a jedynie rozkoszą podniebienia, było niedaleko. Powstają pierwsze belgijskie praliny. Przy oglądaniu zdjęć na cześć mistrza zjadam  tradycyjną z nadzieniem waniliowym :)
Dawniej ...
i dziś 
A poniżej trochę smakołyków z tegorocznej świątecznej kolekcji firmy Neuhaus...
cdn. :) 







piątek, 9 grudnia 2016

CZEKOLADA belgijska najlepsza na wszystko ! - część 1

Wyjazd do Belgii na czekoladowe szaleństwo w okresie Bożego Narodzenia to naprawdę świetny pomysł. Sama Bruksela nie jest dla mnie najpiękniejszym miastem Europy, ale czekoladę mają tam po prostu wyśmienitą, a ilość czekoladziarni jest zdumiewająca,.Sklepy są piękne, przypominają salony jubilerskie i zresztą niektóre wyroby słusznie można nazwać smakowymi i wizualnymi klejnotami. 
Najlepsze sklepy znajdują się w centrum Brukseli, ale także innych miastach, w tym mojej ulubionej Brugii, o której napiszę osobno kiedy indziej.
 Skąd właściwie wzięła się czekolada? Do Europy przywędrowała z Ameryki Południowej w XVI w  , gdzie już 2000 lat temu Majowie i Aztekowie używali ziaren kakaowca do przyrządzania energetycznego napoju. 
A dlaczego jest tak popularna akurat w Belgii?
 Otóż prawda jest gorzka, bardziej niż najbardziej gorzka czekolada. W 1885 roku znany z okrucieństwa belgijski król Leopold II kolonizował Kongo, zapewnił stamtąd stały dostęp do ziaren kakaowca i stworzył z Belgii czekoladową potęgę, choć podobno pierwszą czekoladę wyprodukowali Szwajcarzy, którzy i obecnie konkurują z powodzeniem w słodkiej rywalizacji.
Na szczęście dzisiaj pozyskiwanie surowca jest transparentne, większość manufaktur ma podpisane kontrakty z konkretnymi plantacjami i dba o zasady fair trade.


Czekolada składa się z miazgi kakaowej,  tłuszczu kakaowego, środka słodzącego i ew. innych dodatków. Pokruszoną śrutę kakaową mieli się w wysokich temperaturach ( gorzką w wyższej), gdy substancja jest już tłusta i soczysta miesza się ją i rozciąga na sucho ( to tzw. konszowanie), a pod koniec dodaje masło kakaowe i ew. pozostałe składniki, podgrzewa, a potem schładza i wlewa do zastygnięcia w formy ( w temp. 6-7 C).
Na zdjęciu na górze owoc kakaowca, po lewej połówka z widocznymi ziarnami. Ziarno najpierw poddaje się fermentacji, wysuszone eksportuje, a już producent czekolady dokonuje selekcji i prażenia, by wydobyć oczekiwany smak i aromat. Poniżej różne rodzaje czekolady - mleczna ( zawartość kakao nie przekracza 50 %), deserowa ( 50 % - 70 %) gorzka ( minimum 70% miazgi kakaowej ) i biała - bez zawartości miazgi kakaowej, w najlepszych może występować jedynie ok. 30% masła kakaowego.
Moja ulubiona to gorzka. Ostatnio jadłam po raz pierwszy 100 %, jest to rzadkość i tylko dla amatorów, ja wolę max. 95%.
Dobrą czekoladę rozpoznaje się poprzez dotyk, zapach i smak. Powinna być jedwabista, gładka, słodko-gorzka, o aksamitnym aromacie, sama wolno rozpływająca się w ustach...
Taka jest belgijska o czym c.d.n.

wtorek, 6 grudnia 2016

Ho Ho Ho !!!

Ho ho ho !!! Czy był u Was Święty Mikołaj ? Do nas przyszedł nad ranem, wpuścił go kot ( nie bezinteresownie rzecz jasna ) 
A poza tym..."jeśli dzisiaj wtorek, to jutro jedziemy do Belgii" ( znacie tę starą komedię ?) na czekoladowe szaleństwo. 

niedziela, 4 grudnia 2016

Na Rynku w Krakowie

Na Rynku w Krakowie kiermasz świąteczny, w tym roku chyba nieco skromniejszy. W czwartek wybrano najpiękniejsze szopki, które tym razem można podziwiać w okolicznych lokalach i sklepach. Oczywiście jak zwykle wystawa w Krzysztoforach, polecam każdemu chociaż raz się tam wybrać. Można też przyjechać 18.12, nie tylko na zakupy, ale i wspólne śpiewanie kolęd. Jak wielokrotnie podkreślam, jestem Krakuską z wyboru, zakochaną w swoim mieście, choć nie bezkrytycznie, więc kiermasz zawsze wzbudza tzw. "mieszane uczucia", ale ogólnie tendencje idą w dobrą stronę; promocji wyrobów polskich, tradycyjnych, regionalnych. 
Wyroby z Bolesławca, ręcznie robione wieńce,
obrusy, serwety, ozdoby choinkowe czy słodycze - czyli slow - świąteczne rękodzieło, które chętnie kupują cudzoziemcy, ale i Polacy, coraz bardziej doceniający własne firmy i manufaktury. Osobiście uważam, że ciągle mało je promujemy, ale na szczęście wróciła na nie moda. Targi to swoisty kicz, ale czasem warto się mu poddać, bez pośpiechu podążać w tłumie do kolejnych stoisk, może nawet coś kupić.  Dla niegrzecznych - najtańsze rózgi, po jedyne 2 złote za sztukę. Zaraz obok - jemioła,
niezbędna do świątecznych pocałunków...:)


Widziałam też już przechadzającego się Mikołaja ! Może zbiera pomysły na prezenty, przecież wkrótce ma do nas przyjść !
Bardzo w niego wierzę, dla mnie zawsze najlepszym prezentem jest podróż, ale sama też lubię być Mikołajem.
Ważne aby prezenty były bardzo slow- przemyślane, niekoniecznie materialne.
Ja dzisiaj pomyślałam o moim "przyszywanym synku" w Kamerunie, który marzy o rowerze, może uda mi się spełnić jego marzenie...?
A jeśli ten cały konsumpcjonizm Wam się znudzi i zechcecie oderwać się od rzeczywistości - pamiętajcie, że na Rynku w Krakowie zawsze czeka" zaczarowana dorożka, zaczarowany dorożkarz, zaczarowany koń..." A może by tak właściciel pociągnął w dorożce konia? Naprawdę nie po grzańcu galicyjskim to myślenie, a po przemyśleniach w czasie spotkań z dziewczynami z VIVY, które serdecznie wspominam i pozdrawiam.