fuerta

fuerta

sobota, 30 lipca 2016

Trynidad Tobago, Pakistan, Dominikana....


Kto tu jest - ten wie :)
Kwiat młodzieży z całego świata opanował Kraków. Młodzieży także w znaczeniu duchowym.
Wieczór z trójką z Pakistanu, ludzi o gołębich sercach, którzy pierwszy raz byli w Europie ...
Derek z Trynidadu, który się zgubił i nazwał mnie aniołem...
Nieoczekiwane spotkanie z grupą z Dominikany ( na zdjęciu), od dłuższego czasu mam z nią trochę wspólnego...

Cudowna energia, z której każdy może czerpać dla siebie i oddawać innym.
 
Wreszcie PAPIEŻ - unikający kontekstów politycznych, których na siłę każda strona chce się doszukiwać. A przecież nie to jest celem , celem jest wspólne dobro, które młodzi tworzą i pomnażają.

Świat ma także takie oblicze - radości z życia, refleksji i empatii wobec słabszych.
Wczoraj Błonia były  pełne po brzegi podczas wzruszającej Drogi Krzyżowej.

Jeszcze dwa dni tego cudownego Festiwalu Młodości i Miłości.


poniedziałek, 25 lipca 2016

MDŚ



Uwielbiam młodych. Kibicuję im teraz, przyjechali do Krakowa z całego świata na Światowe Dni Młodzieży.
Po lewej wolontariuszka z Kalifornii, w środku dziewczyny z Olsztyna i z Kielc, po prawej z Brazylii.
U Dominikanów błogosławiony Frassati, patron młodzieży, z fajką w ustach.
W Krakowie zagościła niezwykle dobra energia, której miastu i tak nie brakuje, ale teraz...!!!

Wiem, gdzieś w tyle głowy zamieszkał strach, ale  jak powiedział O. Kłoczowski " pokażemy gdzie go mamy".
Oby wszystko było takie, jak sobie wymarzyliście przyjeżdżając do nas !!!




niedziela, 17 lipca 2016

PANGOLIN


Panie Mateuszu, dziękuję, że Pan to robi.

Piszę do Mateusza Damięckiego, pięknego, utalentowanego polskiego aktora, który swoją wrażliwość postanowił wykorzystać w słusznej sprawie. Jeździ po świecie i tropi horrory, jakie ludzie fundują zwierzętom. " Mapa ginącego świata" to jego niedzielny, niezwykle pożyteczny program.
Na zdjęciu pangolin, czyli łuskowiec chiński, piękny ssak, niemal całkowicie na wyginięciu z powodu nieudowodnionego przesądu o zdrowotnych właściwościach jego łusek.
Dzisiejszy film opowiadający o strasznych losach zwierząt w Azji, np. niedźwiadkach hodowanych wyłącznie w celu ściągania żółci z ich woreczków żółciowych, znowu w jakiś pseudomedycznych celach, wstrząsnął mną po raz kolejny. Wiem, że tak jest, większość z nas, podróżujących wie, a jednak tylko nieliczni coś robią w tej sprawie.
Klientami tych potwornych preparatów i pamiątek ( np. z kości słoniowej) są majętni, prymitywni ludzie. Wielokrotnie zastanawiałam się nad tym co mogłoby zmienić ten stan rzeczy, to już absolutnie ostatni dzwonek i widzę tylko jedno wyjście - ośmieszanie ich, wprowadzenie myślenia "odwrotnego" - posiadacze takich "gadżetów" kojarzyliby się z czymś zupełnie "antymodnym", takie rzeczy musiałyby być oznaką "antyprestiżu".
Szeroko zakrojona kampania i edukacja skierowana do młodego, nowoczesnego pokolenia miałaby szansę coś mienić.

Ludzie na szczęście są różni, spotkałam na swej drodze wielu wspaniałych działaczy na rzecz zwierząt. Sama też staram się podejmować różne działania.
Szukam wydawcy zainteresowanego wydawaniem na rynek azjatycki książek proekologicznych skierowanych do małych dzieci.


Ten film nie daje mi spokoju.

Zapomniałam wyłączyć TV i przypadkowo dotarłam 2 programy dalej aż do Roberta Makłowicza, który zachwalał jedzenie w Czarnogórze i namawiał do degustowania foie gras. Każdy wie jak to powstaje...Tak sobie pomyślałam; czy my Europejczycy jesteśmy lepsi ?
Panie Robercie może odwiedzi Pan kiedyś fermy przemysłowe w których powstają takie pasztety ? I na przykład nakręci o tym film a potem powie "smacznego" ?

sobota, 16 lipca 2016

Kajak a inne sporty wodne


"Powiedz mi jakie sporty wodne lubisz a powiem Ci kim jesteś "- ze mną ta próba nie przechodzi, bo jednak choć jestem bardzo SLOW, to bywam bardzo fast.
Kajaki lubiłam zawsze i to mój ukochany sposób poruszania się po wodzie. Cicho, w pełnym kontakcie z przyrodą, kameralnie i swobodnie. Zrobiłam nawet uprawnienia instruktora, ale papier wniósł niewiele zmian, nigdy nie uczyłam innych, a sama też uważam się raczej za amatorkę ( podwójną !).

Próbowałam swych sił na windserfingu i było to za każdym razem cudowne przeżycie, choć tu nie osiągnęłam za wiele, za to utwierdziłam się w przekonaniu, że utrzymanie się na desce to żaden problem w porównaniu z ustaleniem kierunku wiatru i odpowiedniej nawigacji. Przygód było sporo, łącznie ze ściąganiem mnie z Bałtyku, którym prułam niechcący ( wraz z silnym wiatrem ) w stronę Szwecji zamiast z powrotem na plażę w Juracie. Kiedy indziej odkryłam, że czerwona smuga ciągnąca się za deską pochodzi z...mojego palca u nogi, którego miecz deski niemal całkowicie odciął.

Bardzo lubiłam narty oraz skutery wodne, które do najwolniejszych nie należą. :)
Kiedyś w Atlantic City ( USA) pływałam skuterem i trochę mnie wyniosło ( na zatoce), osiadłam na mieliźnie a tam wokół olbrzymie stada ( ?) skrzypłoczy. Wiecie co to ? Jedne z najstarszych gatunków na Ziemii, takie "żółwie z kolcem". W takim nagromadzeniu widziałam je po raz pierwszy, żeby zepchnąć z mielizny skuter, musiałam najpierw zepchnąć skrzypłocze, aby ich nie uszkodzić.

Ale lubię też żaglówki i wszelkie jachty. Więc może właściwie po prostu lubię wszystko...? No, nie do końca, bo jednak nie przepadam za motorówkami. Pływałam taką np. w Tajlandii( jednak tylko jako pasażerka), miała jakieś tam turbodoładowanie, prędkość była zawrotna, a ja czułam, że to jest bardzo wbrew przyrodzie.

Nie lubię też rowerów wodnych, zwłaszcza tych skrzypiących.
A kitesurfing to dla mnie za duże wyzwanie.

Jestem więc gdzieś pośrodku, jak większość "wodnych ludzi", może powinno mnie stać na więcej, jestem w końcu spod znaku ryb...
I właśnie ryby oraz świat podwodny mogę obserwować cały dzień, przepadam za snorkelingiem.

A wracając do początku -  kajak jest tak cudownie SLOW. Polecam wszystkim. Na zdjęciu - spływ po Rospudzie, naprawdę pięknej, ciągle krystalicznie czystej.

poniedziałek, 11 lipca 2016

Upał


Upał, kiedy nas dopada, narzekamy, a potem tęsknimy za nim w jesienno-zimowe dni.
Mam za sobą wiele upalnych dni w rozmaitych zakątkach świata.
Największy ( ponad 40 C !) przeżyłam w ...USA w Death Valley, był to istny żar z nieba lejący się na piękną pustynię i bardzo nielicznych przybyszów.
 Upał na afrykańskich płaskowyżach kojarzył mi się z przygodą, było mu podporządkowane życie zwierząt i ludzi.
Pamiętam upał na Zanzibarze, gdzie woda nie dawała pełnego ukojenia, bo w ciągu dnia ocean również był zbyt ciepły i nie dało się pływać, nawet w koszulkach.
Upał połączony z wilgotnością powietrza, np. w Indonezji był trudny do wytrzymania, bardzo osłabiał. Kiedyś to właśnie tam poważnie się odwodniłam ( a piłam przecież naprawdę dużo wody) i miałam problemy zdrowotne. Uleczyli mnie jak zwykle miejscowi za pomocą jakiś dziwnych chińskich preparatów.
Upał bywa nieznośny, trudny i niebezpieczny, ale z drugiej strony zmęczenie upałem ma w sobie całkiem sporo dobrej energii, jest nieco podobne do zmęczenia po...

Jeśli ktoś całkiem sobie nie radzi - proponuję zaciemnić i wychłodzić ( możliwe wyłącznie w nocy) mieszkanie lub dom i postarać się o cudowny, stary polski film Kazimierza Kutza pt. "Upał"
Starsi Panowie i Zuzanna ( Kalina Jędrusik) przeniosą Was w krainę upału, o której nie macie pojęcia, to kraina upalnego uśmiechu :)

A kiedy "spaleni słońcem" zatęsknicie za chłodem, zawsze możecie pojechać nad ( bliskie) Morze Północne. Byłam parę lat temu w Hadze podczas upałów stulecia, do wody dało się wejść jedynie po łydki.

Na zdjęciu San Sebastian, całkiem niedawno w pewien upalny dzień spacerowałam tam samotnie "po słonecznej stronie ulicy"...



sobota, 2 lipca 2016

Wakacje i zwierzęta


Mój kot nie lubi gdy wyjeżdżam(y). Traci humor, dopada go nostalgia, wchodzi do walizek, ze zdumioną miną obserwuje piętrzący się wokół stosik rzeczy. Na pieszczoty jest bardziej łasy niż zwykle, może boi się, że to mogą być ostatnie ...? Tego nigdy nikt nie wie, także ( chyba) on.
Mój kot to jednak niezwykle inteligentne zwierzę. Sprowadził się do nas sam, poprzedzając przeprowadzkę szczegółowymi obserwacjami nas i domu. Zabezpieczał się na wypadek, gdyby jego dotychczasowa rodzina całkiem go zawiodła i zaczęła sprowadzać do domu kolejne zwierzęta. Zrobił to, gdy kupili psa, z którym zresztą bardzo się zaprzyjaźnił, ale mój kot jest zapobiegliwy. Może życie go nauczyło w poprzednim wcieleniu, albo przeżycia z czasów kiedy nie było mu tak dobrze ...?
Teraz ma dwa domy, z przewagą ( 3/4) naszego, bo jak już nas odnalazł to pokochał z bezwzględną wzajemnością. Mieszka już u nas kilkanaście lat, przez pierwszych właścicieli był wzięty ze schroniska. Nigdy nie ma problemu co zrobić z naszym ulubieńcem, bo zawsze w którymś z domów ktoś jest, omawiamy nasze wyjazdy, aby nasz przyjaciel nigdy nie został sam, choć myślę, że pewnie świetnie by sobie poradził, ale wolimy go nie testować. On testuje za to wiele rzeczy i dlatego na imię ma TESTER. Testuje przede wszystkim nas, poza tym jedzenie, pogodę i wszystko wokół.

Współczuję ludziom, którzy mają dylemat - zabierać czy nie zwierzę na urlop. Gdy miałam psa, przetrenowałam obie opcje i żadna nie była dobra.
Kiedyś widziałam wzruszającą scenę - mężczyzna wjeżdżał z malutkim wózeczkiem, w którym siedział pies, do Kościoła O. Dominikanów w Krakowie. Chciał zobaczyć wnętrze. Zagadnęłam go. Był Holendrem, jego pies wyglądał jak skrzyżowanie jamnika z białą świnką z doczepionymi uszami zająca, cudownie brzydki. Był bardzo stary i zmęczony. Jego Pan jednak postanowił zabrać go w podróż, bo przeczuwał, że to jego ostatnie dni i chciał z nim być do końca. Spojrzałam mu w oczy ( psu) i zobaczyłam całkiem ludzki wyraz szczęścia istoty, która czuje, że jest kochana.


 Zaraz po dokładnym oglądnięciu walizek na lotnisku okazuje się, że znowu pojawiły kocie "chrzciny" i walizka jest solidnie zaznaczona, na wypadek gdyby gdzieś jakiś inny kot miał czelność się do niej pakować. Po kocim leżakowaniu w walizce mam  też na wszystkich ubraniach sierść, ale czasem celowo jej nie usuwam

A i tak po naszym powrocie  jest przez parę dni obrażony, lekceważy nas i trzeba starać się od nowa o jego względy. Powoli, delikatnie, cierpliwie przepraszać.
Koty to dopiero są SLOW .