Uwielbiam tę porę roku, jeśli chodzi o jedzenie. Na bazarku od lat od tych samych osób kupuję przepyszne polskie warzywa. Lubię sezonowość, a jesień to oszałamiający wybór wszystkiego. Gdybym miała coś w rodzaju restauracji nazwałabym ją SEZON i serwowała 2-4 dania dziennie, wyłącznie z sezonowych warzyw. Lubię smaki najprostsze, np. warzywa gotowane na parze ,tylko lekko posolone i polane masłem, ale czasem mam chęć na jakieś wersje totalnie zakręcone. Jedno warzywo można zrobić na masę sposobów, zwłaszcza takie o mało intensywnym smaku własnym jak np. dynię. Kuchnia to kwestia wyobraźni, dotyczy to samego dania jak i dodatków.
Nie mam ulubionego dania z dyni, zależy to od nastroju, pogody i wielu innych rzeczy.
Dynia nie jest też moim ulubionym warzywem, ale jesienią lubię ją kupować, stoi zwykle parę dni na blacie w kuchni, cieszy oko energetycznym kolorem.
No dobra, oto jeden z moich przepisów ( z głowy, jak wszystkie,) o nieco orientalnej nucie.
Na dobrej oliwie podsmażam 2 - 3 ząbki zmiażdżonego czosnku, malutki kawałek posiekanego imbiru i curry lub kurkumę. Gdy całość jest ciemnozłota dodaję obraną i pokrojoną ( małą lub 1/2) dynię, 2 spore marchewki, korzeń pietruszki, kawałek selera, 1/2 cebuli, dolewam wody ( nie za dużo) i gotuję. Gdy warzywa są miękkie wlewam mleko kokosowe i jeszcze razem zagotowuję. Całość miksuję, gotując jeszcze króciutko dodaję odrobinę kolendry, szczyptę chili, cynamonu, gałki muszkatołowej i ...staram się opanować nie dawać już nic więcej, aby całkiem nie przeperfumować pomarańczowej królowej. Podaję z prażonymi pestkami dyni lub płatkami migdałów, listkiem zioła ( np. tymianek, kolendra, natka pietruszki czy bazylia) i kroplą śmietany.
Banalnie proste danie na dzień kiedy słońce akurat odpoczywa i robi się nieco szaro i chłodno.
Miał być to blog turystyczny a tu obiadowa pora popchnęła w inny wpis :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz